PONIEDZIALEK: Dzis w biurze kurs sztucznego oddychania. Okazalo sie, ze gdzies wcielo manekina. Szef zadecydowal, ze to ja zastapie manekina. Nie rozumiem tylko dlaczego musialam sie rozebrac. Ale wytlumaczono mi, ze beda tez cwiczenia z masazu serca. Na stringi sie nie zgodzilam. Musze dbac o moja cnote. Ci faceci, flejtuchy. Maja taki smierdzacy oddech. Papierochy i wóda. W trakcie szkolenia zginal mój stanik. WTOREK: Szef zazyczyl sobie, ze dzis kurs sztucznego oddychania odbedzie sie w jego gabinecie. Jedynym kursantem bedzie On. Przypadkowo znalazlam w szafie Szefa manekina. Szef nie wydawal sie zachwycony odnalezieniem zguby. Doszedl do wniosku, ze nauka sztucznego oddychania lepiej mu idzie na mnie. SRODA: W szufladzie Szefa znalazlam mój stanik. Szef byl równie zdumiony jak ja tym odkryciem. Byl w dobrym humorze. Zgodzil sie go oddac. CZWARTEK: Dzis pracowalam glowa. Caly dzien nosilam na mej slicznej glówce dokumenty. Bardzo mnie potem bolala. PIATEK: Jutro poczatek weekendu. Wczorajsza praca umyslowa tak mi sie spodobala, ze postanowilam równiez dzisiaj popracowac glowa. Zalozylam sie z Kaska, ze przebije glowa mur. Mur ocalal. Siedem szwów na mojej glowie. SOBOTA: Jak zwykle dyskoteka. Tomek powiedzial mi, ze szuka zony. Bardzo sie ucieszylam. Ja przeciez szukam meza. Potem okazalo sie,ze szukal zony na jedna noc. Ale dobre i to. NIEDZIELA: Kumple wyciagneli mnie do knajpy. Pilismy caly dzien. Nie wiem jak trafilam do domu. PONIEDZIALEK: Dzisiaj pól godziny spacerowalam pod prysznicem. Chyba zmienie szampon Wash & Go na inny. WTOREK: Zmienilam szampon na szampan. W rezultacie spacerowalam pod prysznicem godzine. Na czworakach. Chyba jednak wróce do Wash & Go. SRODA: Dzis mialam pasjonujaca lekture. Ta ksiazka wyjatkowo mi sie spodobala. Malego formatu i niewiele stron. W dodatku cala jest o mnie. CZWARTEK: Kontynuuje lekture. Ksiazka bardzo mi sie podoba. Na pierwszej stronie jest moja fotografia. W srodku jest> duzo pieczatek. Jest nawet mój adres. Nie bede miala teraz klopotów z trafieniem do domu. PIATEK: Kubel zimnej wody. Kaska powiedziala mi, ze ma podobna ksiazke. Obejrzalam ja. Ale jej ksiazka jest gorsza - nie ma tam mojego zdjecia. SOBOTA: Okazuje sie, ze moi kumple tez maja podobne ksiazeczki. Ale tam tez nie ma mojej fotografii. Ksiazki maja ten sam tytul "Dowód osobisty". Ale tresc jest nieco inna. NIEDZIELA: Caly dzien poswiecalam sie lekturze. Dowiedzialam sie z tej ksiazeczki, ze mam meza i dzieci. Szukam teraz meza. Tego z tej ksiazeczki. Mniejsza o dzieci. PONIEDZIALEK: Dzis na czacie oddalam sie tylko 5 razy. Ach ten poziom czatu. Ciagle spada. Szukam meza. WTOREK: Niesamowita przygoda! Dzisiaj calowalam sie z kobieta. Miala usta slodkie jak maliny. Szukam zony. SRODA: Kobiety sa bardzo interesujace. Nie to co ci faceci - flejtuchy i prosiaki. Gdyby tylko nie ta rzecz, która maja miedzy nogami... Moze jednak powinnam szukac meza? CZWARTEK: Dzis przyszedl facet z Muzeum Techniki. Chce mego malego fiata. Musze mu jedynie zaplacic 500 zl. Chyba sie zdecyduje. PIATEK: Caly dzien spekulowlysmy z Kaska. Od poniedzialku ma byc w biurze nowy pracownik. SOBOTA: Oczywiscie dyskoteka. Z poczatku bylo bardzo milo. Potem chlopaki pobili sie o to, kto zostanie mym mezem dzisiejszej nocy. Niestety pojedynek nie zostal rostrzygniety. Pogotowie zabralo Jacka i Tomka. Musialam spac sama. Chyba powinnam znalezc sobie meza. NIEDZIELA: Kumple wybrali mnie Miss Dyskoteki. W nagrode moglam sie calowac z kazdym z nich do utraty tchu. Kiedy tchu mi zabraklo musieli mi robic sztuczne oddychanie. Prosiaki. Szkoda, ze nie bylo Jacka i Tomka. Znów bez meza w lózku. PONIEDZIALEK: W biurze jest nowy pracownik. Ma na imie Kuba. Ubranie bardzo dobrze na nim lezy. Ciekawe czy ja tez? WTOREK: Dzis widzialam jak Kuba na korytarzu podszczypywal kolege. Ohyda. SRODA: Nie wiem - jak tak dalej pójdzie to zajme sie listonoszem. W koncu to facet w mundurze. Albo lesniczym. Ach te lasy. Jakie to romantyczne.... CZWARTEK: Dzis calym biurem poszlismy do teatru. Kumple w biurze mówili mi, ze to rodzaj dyskoteki. Ja i Kaska chcialysmy nawet zatanczyc na scenie, ale wytlumaczono nam, ze tam moga tanczyc tylko aktorzy. Bezczelnosc. Jednak dyskoteka jest lepsza. Wystawiali jakis kryminal. "Hamleta" zdaje sie. Slabe. Facet podobno zginal, bo nalali mu cos do ucha. Bzduara. Na próbe Kaska nalala mi denaturatu doucha. Pogotowie przyjechalo szybko. Zrobili mi plukanie mego slicznego uszka. Przez kilka miesiecy nie bede slyszec na lewe ucho, ale po co mi sluch na dyskotekach. A najwazniejsze, ze przezylam. PIATEK: Zajecia w terenie. Wozilysmy z Kaska dokumenty do oddzialu zamiejscowego. W przyszlym tygodniu bedziemy je wozic z powrotem do naszego biura. SOBOTA: Kumple na dyskotece odebrali mi korone Miss Dyskoteki. Podobno slabo sie caluje. Szybko trace glowe i potem szukam meza. A ponadto ponoc przestalam tanczyc do taktu. Chyba niepotrzebnie poszlam na tego Hamleta... Ci faceci. Flejtuchy i swiniaki. NIEDZIELA: Do poludnia stalam przed lustrem. Potem przyszedl do mnie kumpel. Powiedzial, ze zrobi mi profesjonalna sesje fotograficzna. Wprawdzie nie mial ze soba aparatu fotograficznego, ale podobno zdjecia wyszly dobrze. Zwlaszcza dwa. Zdjecie stanika i zdjecie stringów. Ach, te zdjecia... Szukam meza.